 |
Kraków, widok na Kościół Mariacki |
Jeśli cofniemy się prawie sto
pięćdziesiąt lat wstecz (od czegóż są wszakże
Wierzeje Czasu) będziemy mieli
okazję spojrzeć na Kraków, który w swoich tekstach opisuje literat z tamtej
epoki – Michał Bałucki. W swej satyrze (bo groteską tego mimo wszystko nie
nazwę) kreuje obraz miasta i jego mieszkańców, w prześmiewczy i zagmatwany
sposób opisuje relacje społeczne, tworzy fabułę z pogranicza powieści
obyczajowej, kryminalnej, komedii… Istne pomieszanie z poplątaniem! Już sam tytuł skłania do lekkiego
zagryzienia warg: „Tajemnice Krakowa spisane przez samego Lucypera i dewotkom
krakowskim w dowód uznania ich zasług dedykowane”. Tekst ukazał się w 1870
roku, a obecnie
możemy się z nim
zapoznać dzięki wznowieniom na e-bookach.
W ośmiu rozdziałach poznajemy barwne
postacie: ekslokaja, złodzieja, szemranego doktora, hrabinę bigamistkę,
hrabiego bankruta, do tego nagminne qui pro quo, które przerzuca imionami i
postaciami, Modest okazuje się Piotrem, Sabina Katarzyną, Kudłacz Wiktorem, a
ojciec panny Zofii wcale nie jest jej ojcem. Mamy plotki, złodziejstwo,
dewocję, kpiny z literata, satyrę na teatralny światek, szantaże, zdrady,
rozdzielenia rodzin i cudowne odnalezienia, samobójstwo, aresztowania, ach!, i
jest jeszcze deus ex machina – spadek odziedziczony po bogatym wuju, który
nagle się pojawia i rozwiązuje wszelkie kłopoty (spadek, nie wuj, oczywiście,
bo ten przecież zmarł!).